Jak donosi Amerykańskie Stowarzyszenie Kobiet Uniwersyteckich, kobiety pracujące w Stanach Zjednoczonych zarabiają średnio jedynie 84 proc. pensji przyznawanej mężczyznom. Oznacza to, że przeciętna kobieta, by otrzymać średnie roczne męskie wynagrodzenie, musi popracować na nie aż do marca kolejnego roku. Jeśli dodatkowo spojrzymy na sytuację kobiet przynależących do różnych grup, to okaże się, że zróżnicowanie jest jeszcze znacznie bardziej wyraźne – kobiety pochodzenia latynoskiego i rdzenne Amerykanki otrzymują średnie wynagrodzenie równe 57 proc. wynagrodzenia białych mężczyzn, kobiety czarnoskóre – 67 proc. Najlepiej sytuowane są w Stanach Azjatki.
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Oprócz tego jest inny może mało polityczny aspekt tego zjawiska. Otóż jeżeli budżet rodziny spoczywa na mężczyźnie łatwiej podjąć decyzję o kolejnym dziecku.
Oczywiście pełna zgoda. Dodatkowo mężczyźni częściej wybierają pracę wymagająca dużego zaangażowania, siedzenia po godzinach, często lepiej płatną, bo nie chcą się za bardzo angażować w domu w sprzyjanie gotowanie itp.
Przecież to nie o to chodzi. Raczej o to, żeby i na tym wysoko płatnym i na niskopłatnym stanowisku płace były podobne. A to, co kobiety wybierają bo chcą a to, co muszą - to zupełnie inna bajka.
Żeby płace były podobne, to produktywność musi być taka sama. Jaki pożytek z zatrudnionej dziewczyny, jeżeli po miesiącu idzie na półroczne zwolnienie, bo jest w ciąży, potem na urlop wychowawczy, itd. Nie można jej zwolnić, a jak wróci do pracy to musi się wszystkiego uczyć od nowa, po czym znowu znika rodzić kolejne dziecko. Nawet jeżeli potem już na stałe wraca do pracy, to często bierze zwolnienia na opiekę nad dzieckiem, jest nieelastyczna, jeżeli chodzi o godziny pracy, itd. A faceta się zatrudnia raz i on ciurkiem przez lata pracuje bez żadnych przerw, powiększa swoją wiedzę, doskonali umiejętności, zwiększa swój wkład w rozwój firmy. Naprawdę kogoś dziwi że kobiety robią mniejsze postępy w pracy i w efekcie mniej zarabiają? Szczególnie gdy celowo wybierają mało wymagającą pracę, bo priorytetem jest krótki czas dojazdu i wygodne godziny pracy. Za to swojemu partnerowi na okrągło ciosają kołki na głowie, że za mało zarabia, więc facet staje na głowie żeby podołać wymaganiom.
1. Ile mężczyzn i ile kobiet dożywa emerytury?
2. Przez ile lat kobiety pobierają emerytury?
3. Ile kobiety wpłacają do ZUS i ile im się wypłaca?
- żyją krócej o 8 lat co stanowi jedną z największych różnic w UE. Oraz nie, nie są sami sobie winni
- dotyczy ich 100% śmiertelnych wypadków w pracy
- dotyczy ich 85% ciężkich wypadków w pracy
- stanowią 80% osób w kryzysie bezdomności
- stanowią 80% osób, które popełniają w Polsce samobójstwa. Jest ich łącznie 2,5x więcej niż wszystkich ofiar wypadków drogowych (5k+ vs. 1,9k w wypadkach). W Polsce różnica częstości samobójstw pomiędzy mężczyznami i kobietami jest największa w UE. Ogólnie Polki są jednymi z 3 najrzadziej popełniających samobójstwa Europejek, Polacy jednymi z 5 najczęściej popełniających samobójstwa Europejczyków
- stanowią mniej niż 20% sędziów w sądach rodzinnych
- spędzają na emeryturze średnio mniej niż 10 lat podczas gdy kobiety średnio 21 lat
- płacą podatek od płci na emeryturze, o czym większość osób nie wie. Jak to działa? Prosto: kiedy przechodzimy na emeryturę ZUS dzieli odłożone oszczędności emerytalne przez liczbę miesięcy jakie statystycznie zostało do przeżycia. Ale uwaga: bierze pod uwagę wartości UŚREDNIONE dla kobiet i mężczyzn, czyli zawyża emerytury kobietom (bo faktycznie żyją dłużej) i zaniża mężczyznom (bo faktycznie żyją krócej). Statystyczny mężczyzna w PL pobiera z sytemu ok. 100k mniej niż odprowadził do systemu. Kobieta o 50k więcej niż odprowadziła. Skąd zatem emerytury kobiet są niższe? Patrz punkt wyżej: spędzają na emeryturze 2x tyle czasu co mężczyźni.
Żeby dopełnić obraz potrzebne są jeszcze te dane:
- "w Polsce na 3 mln osób z problemem alkoholowym jest 500-600 tys. kobiet" (za PAP). Czyli niecałe 20%, pozostałe 80% to mężczyźni.
- "kobiety w zakładach karnych w Polsce to niecałe 4% populacji osadzonych" (za sw.gov.pl)
Pytanie: czy alkohol i zachowania ryzykowne mają związek ze średnią długością życia, czy nie? Czy mogą mieć np. związek z wypadkami w pracy? Z kryzysem bezdomności? Jak sądzisz?
- "urząd sędziego pełni w Polsce 3701 mężczyzn i 6419 kobiet" (czyli prawie dwa razy więcej). Dlaczego? Dlatego, że ze wszystkich zawodów prawniczych ten ma najtrudniejszą ścieżkę kariery, jest najbardziej obciążający i najgorzej płatny. A wśród sędziów to właśnie sądy rodzinne są uważane za najbardziej niewdzięczną i obciążającą pracę.
Co robi przeciętna kobieta na emeryturze? Kobieta najczęściej robi to, co i wcześniej robiła: wykonuje nieodpłatną pracę opiekuńczą i domową (tzw. niewidzialne etaty). I to właśnie te niewidzialne etaty sprawiają, że nie brała nadgodzin, nie chodziła na meetingi po pracy i inne nieformalne spotkania, od których często zależy pozycja w zakładzie pracy.
Ale nie martw się. To się powoli kończy.
Tylko idiot(k)a cię minusuje. To jest realne sku...syństwo, że średnia jest liczona łącznie dla mężczyzn i kobiet.
>> "w Polsce na 3 mln osób z problemem alkoholowym jest 500-600 tys. kobiet" (za PAP). Czyli niecałe 20%, pozostałe 80% to mężczyźni. <<
...wytrzymaj co poniektóre polskie baby po trzeźwemu.
"Pytanie: czy alkohol i zachowania ryzykowne mają związek ze średnią długością życia, czy nie? Czy mogą mieć np. związek z wypadkami w pracy? Z kryzysem bezdomności? Jak sądzisz?"
Wiadomo - kiedy mężczyźni wcześniej umierają, to jest to wina mężczyzn, a kiedy kobiety mniej zarabiają, to też jest to wina mężczyzn. LIGA RZĄDZI, LIGA RADZI, LIGA NIGDY CIĘ NIE ZDRADZI!
jeśli kobiety zarabiają za tę samą pracę MNIEJ, to dlaczego nie wypchnęły z rynku pracy mężczyzn? Przecież każdy pracodawca mając do wyboru dwoje pracowników o tych samych parametrach - jakości świadczonej pracy, zaangażowaniu, doświadczeniu, wykształceniu, kompetencjach społecznych..., ale jednego tańszego wybierze tego, który generuje mniej kosztów?!
Tłumaczę jak dziecku: kobiety rodzą dzieci i z tego powodu mają przerwy w pracy, to wpływa na ich karierę zawodową i wysokość zarobków.
Czyli są mniej przydatne dla pracodawcy i w związku z tym zarabiają mniej. W ujęciu statystycznym rzecz jasna bo w konkretnych przypadkach może to inaczej wyglądać.
Jedyne wyjście jakie widzę to to, że na uczelniach gdzie kobiety stanowią większość kadry naukowej stawki są w dolnej części widełek, a tam gdzie mniejszość w górnej.
Przecież w obrębie jednej uczelni na tym samym stanowisku nie ma żadnych widełek - u mnie na uczelni KAŻDY profesor podwórkowy dr hab. ma 8000 brutto - niezależnie od tego, czy jest kobietą, mężczyzną czy też innym ufoludkiem. I nie znam odmiennej praktyki z innych szkół wyższych. Oczywiście dochodzą różne dodatki, ale tak się składa, ze kierownikami katedr są u mnie w większości kobiety.