Przygotowująca się do przejęcia władzy opozycja już zapowiada porządki w resortach. Pojawiają się pierwsze przecieki dotyczące podziału ministerstw między koalicjantów. Jak podawał we wtorek (24.10) „Newsweek", Donald Tusk będzie chciał uszczuplić kancelarię premiera i zlikwidować osiem stanowisk ministrów bez teki. Reorganizacja ma objąć dzisiejsze Ministerstwa Rozwoju i Technologii, Funduszy i Polityki Regionalnej oraz Infrastruktury – najprawdopodobniej zostaną połączone lub włączone do innych ministerstw.
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Czyli utworzą od podstaw ministerstwo, które będzie miało wyłącznie nowych pracowników, bo jakoś wątpię żeby ktoś przeprowadził się na Śląsk z Warszawy. Ciekawy eksperyment i minister, który będzie kursował do Warszawy plus urzędnicy jeżdżący do Sejmu i na Komisję Prawniczą do RCL, konferencje uzgodnieniowe tylko on linę. Nie wiem czemu w kraju unitarnym powiela się pomysły z kraju federacyjnego, który już po zjednoczeniu pomysł zarzucił i wszystkie ministerstwa są w Berlinie.
Optymista - głównie strajkowali przed URM
Jest XXI wiek. Dlaczego nie można wszystkich spotkań robić on-line? A ta unitarność Polski też jest dyskusyjna. Mnie tam ustrój Niemiec się całkiem podoba. No i Tusk mógłby być w końcu kanclerzem ;-))
Jak dotąd na komisje sejmowe gnają urzędników. A co z argumentem o instytucji bez doświadczonych urzędników. To nie urząd gminy, w ministerstwach przygotowuje się całą legislację ( ustawy, rozporządzenia). Kto im przygotuje projekt budżetu dla tej części i jednostek podległych, jak będą go realizować, kto zrobi sprawozdania. Tak tylko pytam.
Tak. Doświadczeni urzędnicy. To dlaczego te wszystkie ustawy są tak bezsensownie napisane? Powiedzmy sobie szczerze, trzeba być wyjątkowym nieudacznikiem żeby w Warszawie iść pracować do ministerstwa.
Ustawy są poprawiane przez polityków, więc masz odpowiedź. No cóż są też osoby, które mają potrzebę służby publicznej i rozumieją postawę propanstwowa. Niestety są doceniani tylko przez okupantów, pierwsi dostają kulkę w łeb. Nie dla każdego liczy się tylko kasa, ofiaro awansu społecznego. Ale cóż tu dyskutować z prymitywem, dla którego tylko kasa się liczy, od razu poznać chłopski chów.
Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Czyż nie? :-))
W państwach unitarnych o ustroju centralistycznym jak Polska, Francja, ale również w zdecentralizowanych jak Włochy, Hiszpania, Wieka Brytania - kompetencje ustawodawcze konsolidują się w izbie niższej.
Równowaga kompetencji w procesie ustawodawczym - obie izby mają zbliżone kompetencje - dominuje w państwach o systemie federalnym jak USA, Belgia, Szwajcaria.
W Niemczech Parlament Federalny jest jednoizbowy. Rada Federalna reprezentująca kraje związkowe jest samodzielnym i niezależnym organ em konstytucyjnym.
Rada Federalna składa się z przedstawicieli - od 3 do 6, w zależności od liczebności populacji - krajów związkowych stanowiących Republikę Federalną Niemiec - łącznie 69 przedstawicieli.
Każdy kraj związkowy jest reprezentowany w Radzie Federalnej przez członków jego rządu. Rotacyjnie na czele Rady stoi premier jednego z krajów związkowych. Linke.
Za pośrednictwem Rady Federalnej kraje związkowe uczestniczą w pracach ustawodawczych i administracyjnych Federacji oraz w sprawach Unii Europejskiej. Rada federalna zaangażowana jest w sposób aktywny w federalny proces legislacyjny - może zablokować, nawet unieważnić federalne ustawy przyjęte przez Parlament Federalny - Bundestag, choć praktycznie to się nie zdarza, gdyż każda ustawa procedowana jest w jak największym konsensusie.
Polski Senat może jedynie dywagować nad tym co Sejm i tak przegłosuje.
Generalnie Senat (w obecnym kształcie) jest nam potrzebny, jak kotu łyżwy.
Nie prawda.